Leszek Kuzaj - sylwetka


Jeden z największych idoli rajdowego sportu w Polsce, z pewnością idol najbardziej widowiskowy, znany z bezkompromisowej jazdy. Czterech tytułów mistrza kraju nie zdobywa się jednak za wrażenia artystyczne. Leszek Kuzaj to również jeden z najlepszych polskich kierowców w najnowszej historii wielkiego ścigania.

Zarażony rajdami

Urodzony 16 maja 1968 roku. Krakowianin. Syn Juliana Kuzaja, który oprócz prowadzenia dużej firmy transportowej, zapoczątkował rajdowe tradycje w swojej rodzinie. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych Kuzaj senior startował w mistrzostwach okręgu, zaliczył też występy w mistrzostwach Polski, a nawet jeden w mistrzostwach świata, prowadząc Syrenę. „Byłem zarażony rajdami” – wspomina Leszek początki swojej rajdowej fascynacji.


Leszek Kuzaj (fot. adrenalinemotorsport.pl).

Nie powinno więc dziwić, dlaczego już od dziecięcych lat, młody Kuzaj na pytanie o to, kim chce zostać w przyszłości, odpowiadał, że kierowcą rajdowym. Jego pierwszym idolem był Sobiesław Zasada, swojego pierwszego psa nazwał Monte Carlo. Też wiadomo dlaczego. Gdy ojciec kupił Fiata 125p, zwanego popularnie „Bartosiem” (od nazwiska szefa Ośrodka Badawczo-Rozwojowego FSO, gdzie powstawały profesjonalne rajdówki), pozwalał nastoletniemu Leszkowi na oswajanie się z kierownicą wyczynowego samochodu. Młody Kuzaj wkrótce potem zajmował się serwisem dla ojca, wielokrotnie też partnerował mu w rajdach jako pilot.

Żona albo rajdy

W końcu przyszedł czas na własne auto. Był to Fiat 126p, którym Leszek jeździł w pierwszych zawodach regionalnych. Szybko zamienił go na kolejnego Malucha, tym razem trochę bardziej przystosowanego do rajdów. W 1988 roku zaliczył swój poważny debiut w dużej imprezie – Rajdzie Elmot. To był też okres rozkręcania własnego interesu (uruchomił firmę odzieżową), a także obowiązków rodzinnych. To wszystko sprawiło, że w końcu zabrakło czasu na ściganie. Gdy w Rajdzie Krakowskim Kuzaj zaliczył groźnie wyglądające dachowanie (i tak skończył zawody na trzecim miejscu w swojej klasie), jego późniejsza żona sprzeciwiła się dalszej karierze sportowej. Krakowianin zawiesił ją aż na siedem lat.

Na trasy rajdowe powrócił w 1995 roku. Z Włoch sprowadził nowy samochód: Renault Clio Williams i wystartował w Rajdzie Krakowskim. Na własnym terenie ponownie dopadł go pech – raz jeszcze dachował. Więcej szczęścia miał w kolejnym sezonie, zasiadając za kierownicą Mitsubishi Lancera Evo III. Czterokrotnie przyjeżdżał do mety na piątej pozycji, w Rajdzie Wisły wygrał rywalizację w grupie N i rok kończył na bardzo dobrym, siódmym miejscu w klasyfikacji generalnej. Był też trzeci w grupie N. Tę klasę wygrał w roku 1997, w którym finiszował też na czwartej pozycji w „generalce” (zajął drugie miejsce w słowackim Rajdzie Tatry).

Koszmar w Monte Carlo

Na większe sukcesy w kraju musiał jeszcze poczekać. Sezon 1998 w całości poświęcił na zbieranie doświadczeń w mistrzostwach świata. Wziął udział w sześciu eliminacjach. Debiutował w słynnym Rajdzie Monte Carlo, w którym wypadł z trasy na siódmym odcinku specjalnym. „Totalny koszmar” – wspomina tamten start sam kierowca. Godne odnotowania osiągnięcie to natomiast czwarte miejsce w mocno obsadzonej grupie N w Rajdzie Tysiąca Jezior (obecny Rajd Finlandii).

Rok później Kuzaj znów ścigał się w kraju i zaczął dojrzewać do pierwszego w karierze mistrzowskiego tytułu. Doświadczenia zdobyte za granicą procentowały w sezonie 1999 zakończonym na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Leszek jeździł wtedy w grupie A, najpierw w Toyocie Celice GT4, potem w Subaru Imprezie WRC. Do pełni szczęścia zabrakło rajdowego zwycięstwa, bo aż czterokrotnie Kuzaj przyjeżdżał na metę jako drugi. Kolejny sezon to pasjonująca walka Leszka z Januszem Kuligiem. Zdominowała ona całą rywalizację w RSMP. Wystarczy powiedzieć, że ta dwójka podzieliła między sobą wszystkie osiem wygranych we wszystkich rozegranych imprezach.


Leszek Kuzaj w Subaru WRC (fot. tuxboard.com).

Kuzaj znakomicie wystartował i świetnie kończył: triumfował w inauguracyjnym Rajdzie Dolnośląskim (pierwsze zwycięstwo w karierze) i w końcu nie dał szans rywalom w rodzinnych stronach: na trasie Rajdu Krakowskiego, trzeciej eliminacji mistrzostw. Trzecie zwycięstwo dołożył w wieńczącym sezon Rajdzie Wisły. Do Kuliga zabrakło mu dziesięciu punktów. W 2001 roku Kuzaj pokonał kolejny szczebel na sportowej drabinie – był najszybszy w Rajdzie Polski, najbardziej prestiżowej imprezie w kraju. Na koniec sezonu znów najlepszy był Kulig, a na podium Leszka wyprzedził jeszcze Krzysztof Hołowczyc.

Mistrz Polski. Czterokrotny

W 2002 roku Kuzaj przesiadł się do Peugeota 206 WRC ze stajni Kronos Racing z Belgii. Jego pilotem został też Belg, Erwin Mombaerts. Zmiany wyszły mu jak najbardziej na dobre – krakowianin w końcu potwierdził swój talent i umiejętności, zdobywając pierwszy tytuł mistrza Polski. Wygrał cztery eliminacje, w tym Rajd Krakowski i, po raz pierwszy, Rajd Kormoran i Karkonoski. Do sukcesów w kraju dołożył dwa zwycięstwa w mistrzostwach Europy: triumfował w Rajdzie Albeny w Bułgarii oraz Rajdzie Chorwacji. Europejski czempionat zakończył na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej. Przed nim był tylko Włoch Renato Travaglia i… Janusz Kulig.

W obronie mistrzostwa Polski przeszkodził mu jedynie pech. Kuzaj był faworytem sezonu, zgodnie z oczekiwaniami wygrał pierwszy Rajd Elmot, ale potem trzy z czterech zawodów kończył przed czasem. Gdy nie przegrywał z awariami lub kiedy nie przytrafiał mu się wypadek, zajmował pierwsze miejsce. Tak było też w Rajdzie Kormoran oraz Rajdzie Warszawskim. Niestety dla Kuzaja, znacznie regularniej punktowali w 2003 roku Tomasz Czopik oraz Sebastian Frycz, który wyprzedził Leszka mimo ani jednego zwycięstwa.

Kuzaj wrócił na tron w roku 2004 i nie schodził z niego przez trzy kolejne sezony. Zdobywając trzy mistrzowskie tytuły pod rząd udowodnił, że zasłużył na miejsce w gronie najlepszych kierowców w polskiej historii. Oprócz niego, tej sztuki dokonał przed nim jedynie wielki Marian Bublewicz (po nim w trzech kolejnych latach mistrzem Polski był też Francuz Bryan Bouffier - lata 2007-2009).

W latach 2004-2006, gdy sięgał po tytuł rok po roku, dwukrotnie wygrywał Rajd Polski. Bywało, że dopadał go pech (dwa razy kończył przed czasem Rajd Rzeszowski), ale w decydujących momentach szczęście tym razem było po jego stronie. W sezonie 2005 długo przegrywał w klasyfikacji generalnej z Michałem Bębenkiem. Wyprzedził go dopiero po ostatniej imprezie. Gdzie dokładnie? W rodzinnym Krakowie, na mecie Rajdu Wawelskiego.


Leszek Kuzaj na Rajdzie Elmot w 2006 roku (for. burkatow.com). 

„Strach? Nie znam”

W 2007 roku znów próbował swoich sił w WRC. Rok później postanowił zrobić sobie kolejną dłuższą przerwę od ścigania. Stało się to wskutek tragicznego wypadku na trasie Rajdu Praskiego. Auto prowadzone przez Kuzaja wypadło z drogi i wjechało w stojącą w niedozwolonym miejscu grupę osób. Dwoje ludzi zginęło. Pełną winę za to zdarzenie ponosił organizator, który nie zabezpieczył dokładnie trasy rajdu.

Od tego czasu Kuzaj startuje sporadycznie. W 2009 roku znów walczył o mistrzostwo Polski. Zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej. Za to w sezonie 2011 wziął udział tylko w dwóch imprezach. Mimo zejścia w cień na scenie rajdowej w Polsce, Kuzaj wciąż należy do najpopularniejszych zawodników w tej dyscyplinie. Swoją niesłabnącą popularność zawdzięcza nie tylko wielkim sukcesom, ale i niezwykle widowiskowej, brawurowej, nierzadko bezkompromisowej jeździe. Jak mawiał jeden z jego pilotów, „różni kierowcy bardzo szybko przejeżdżają odcinek, ale Leszek potrafi do tego jeszcze dodać ‘ole!’”.

Sam Kuzaj przyznaje, że w czasie rajdu nie odczuwa czegoś takiego, jak strach. „Niestety, bo wiem, ile jest sytuacji, gdy cienką linią oddzielone jest to, gdzie funkcjonujemy, od tego, co niewiadome”.

hd-wideo

See video