Historia Rajdu Karkonoskiego


Bywa nazywany najpiękniejszym rajdem w kalendarzu mistrzostw Polski, bo krajobraz, na tle którego biegnie jego trasa jest rzeczywiście niezwykle malowniczy. Ale oprócz ładnych widoków Rajd Karkonoski od ponad 30 lat oferuje coś więcej: dużą dawkę sportowych emocji.

Pejzaż to od samego początku mocna strona tej imprezy. Wspaniałe góry, które swego czasu urzekły nawet twórców filmu „Opowieści z Narni”, wąskie drogi w lasach, spore zróżnicowanie wysokości, takie perełki, jak choćby przejazd przez zaporę w Pilchowicach i przede wszystkim piękna Jelenia Góra, w której mieści się biuro zawodów – to wszystko buduje niepowtarzalny klimat rajdu. Jeśli zawodnikom trudno te widoki podziwiać, gdy mkną naprzód z ogromną prędkością, z pewnością doceniają je kibice.

Mimo stosunkowo krótkiego stażu w cyklu RSMP, Rajd Karkonoski definitywnie charakteryzuje się też odpowiednim rodowodem. Dolny Śląsk to od lat najbardziej gościnna ziemia dla rajdowców w Polsce. Wystarczy powiedzieć, że trzy z sześciu eliminacji mistrzostw, które odbywają się na terenie naszego kraju rozgrywane są właśnie w tym województwie (oprócz Karkonoskiego to także Rajd Dolnośląski i Rajd Świdnicki).

Zanim Rajd Karkonoski na stałe w mistrzowskim kalendarzu zagościł, był imprezą amatorską, a potem okręgową. W latach osiemdziesiątych jego historia tworzyła się razem z historią Automobilklubu Karkonoskiego, patrona i organizatora zawodów, którego dzieje liczą sobie ledwie 32 lata. Rajd profesjonalizował się z każdym rokiem, a pod koniec przedostatniej dekady ubiegłego stulecia zaczęto go brać pod uwagę podczas układania terminarza mistrzostw Polski. Po raz pierwszy najlepsi rajdowcy zjechali do Jeleniej Góry, a właściwie do Karpacza, gdzie wtedy umiejscowiono bazę zawodów, w 1990 roku, dokładnie na jubileusz dziesięciolecia rajdu.


Rajd Karkonoski określany jest mianem najpiękniejszego rajdu w Polsce (fot. Arkadiusz Bar).

Na początek Przybylski

Karkonoski wieńczył wtedy sezon, w którym praktycznie wszystko było już rozstrzygnięte. Na pierwszym miejscu niezagrożony był legendarny Marian Bublewicz, który wygrał cztery z pięciu poprzednich startów. „Bubel” na Dolnym Śląsku nie wystartował, więc o zwycięstwo walczyli m.in. Paweł Przybylski, Andrzej Koper i Wiesław Stec. Dla Przybylskiego i Kopra występ w Karkonoszach był o tyle ważny, obaj kierowcy wciąż mieli szanse na tytuł wicemistrzowski. Choć przed finałowym rozdziałem sezonu drugie miejsce zajmował Koper, w górach lepszy był Przybylski i to on na koniec roku wskoczył na jego pozycję.

Rajd miał niezwykły przebieg. Po pierwszym dniu niemal pewny zwycięstwa wydawał się być Koper, który świetnie radził sobie na krętych asfaltowych drogach oraz podczas jazdy nocnej i na koniec etapu miał aż 35 sekund przewagi nad Przybylski. Ten drugi straty zaczął odrabiać rano – między Bukowcem, a Radomierzem zredukował straty do zaledwie dziesięciu sekund. Niedługo później wyszedł na prowadzenie, którego już nie oddał do mety. Z czołówki z powodu kolizji wypadli za to m.in. Romuald Chałas i faworyt gospodarzy, Marek Gieruszczak. Warto też wspomnieć o solidnej reprezentacji zagranicznej, którą w Karkonoszach stanowili Litwini. To oni zdominowali rywalizację w klasie A-11 zajmując wszystkie miejsca na podium.

„Bubel” po raz pierwszy i ostatni

Debiut rajdu w mistrzostwach Polski został oceniony bardzo wysoko, dzięki czemu impreza na stałe zagościła w cyklu RSMP. Jej druga edycja została przygotowana z większym rozmachem – długość odcinków specjalnych zwiększyła się ze 180 do blisko 245 kilometrów, impreza trwała już nie dwa, a trzy dni, a i załóg wystartowało znacznie więcej. Jeśli chodzi o aspekt sportowy, kibice oglądali niemal powtórkę z poprzednich  zawodów.  Znów tytuł mistrzowski zapewniony miał Bublewicz, który tym razem jednak zjawił się w Jeleniej Górze i prowadził do dwudziestego odcinka. Z dalszej jazdy wykluczyła go awaria wahacza, co wykorzystał reprezentant Automobilklubu Karkonoskiego, Marek Gieruszczak. Podobnie jak przed rokiem, rajd przetasował czołówkę, w której na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej awansował właśnie Gieruszczak, a na trzecie miejsce spadł Przybylski.

Tę dwójkę w trzeciej edycji rajd pogodził w końcu Bublewicz, który do długiej listy swoich sukcesów w końcu dołożył wygraną w Karkonoszach. Walka z Gieruszczakiem na jego terenie była jednak wyrównana – z 22 odcinków specjalnych, które wytyczono m.in. w Jeleniej Górze, Karpaczu oraz przez Przełęcz Karpnicką (w sumie 253 km), 13 razy najszybszy był Bublewicz, a ośmiokrotnie Gieruszczak. „Bubel” wreszcie pieczętował swoje czwarte z rzędu mistrzostwo Polski w Jeleniej Górze.


W rajdzie regularnie startują najlepsi polscy rajdowcy, na zdjęciu należąca do Marcina Gagackiego Honda Civic Type R (rajd z 2011 roku, fot. Arkadiusz Bar).

Czas Hołowczyca

Jak się potem okazało, było to nie tylko jego pierwsze, ale i ostatnie zwycięstwo w Rajdzie Karkonoskim. Kilka miesięcy później, w otwierającym sezon 1993 Rajdzie Dolnośląskim, Bublewicz zginął w tragicznym wypadku na trasie. Jego śmierć naznaczyła również kolejną imprezę w Karkonoszach. W deszczowo-śnieżnej scenerii wygrał znów Gieruszczak, choć tytuł mistrzowski już wcześniej zapewnił sobie Przybylski. Warto pamiętać o tych zawodach z jeszcze jednego powodu: pierwszego znaczącego sukcesu wschodzącej gwiazdy polskiego ścigania – Krzysztofa Hołowczyca. W kończącym rok rajdzie „Hołek” spisał się znakomicie – wygrał klasę N i N-5, a jedynym z grupy A-10, który wyprzedził go na mecie był zwycięzca całych zawodów. Hołowczyc zajął drugie miejsce i w klasyfikacji generalnej RSMP wskoczył na siódmą pozycję.

Rok 1994 przyniósł pierwszą ważną zmianę dla Rajdu Karkonoskiego. Z samego końca kalendarza przesunięto go na środek lata. Wygrał znów Przybylski, późniejszy mistrz Polski, przed Robertem Herbą i Krzysztofem Hołowczycem. Kolejną modyfikację wprowadzono w roku 1995. Tym razem zrezygnowano z mieszanego charakteru trasy, która dotychczas wiodła po połowie odcinkami asfaltowymi i szutrowymi. Nagrodą specjalną dla organizatorów zawodów było zdobycie w tej edycji statusu eliminacji mistrzostw Europy, który udało się utrzymać przez osiem kolejnych lat, aż do zawieszenia imprezy z powodu kłopotów finansowych. Warto dodać, że drugi na mecie Hołowczyc (wygrał Bogdan Herink), dwa miesiące później świętował zdobycie swojego pierwszego mistrzostwa Polski.


Gacek i Biluch na karkonoskich trasach, poza RSMP 2011, jeździli w Rajdzie Śnieżki w sezonie 2003.

Gacek po raz trzeci w Karkonoszach

Pod koniec lat dziewięćdziesiątych rywalizację w Karkonoszach zdominował inny wielki zawodnik – Janusz Kulig, który zwyciężał tam trzy razy z rzędu (1998, 1999 i 2000). Ta sztuka nigdy wcześniej, ani nigdy później nie udała się w Jeleniej Górze żadnemu innemu rajdowcowi. Kulig miał zresztą duży sentyment do rywalizacji w tej imprezie, cenił górską specyfikę rajdu, kręte, techniczne odcinki, na których trzeba zawsze było ścigać się z głową. Podobne zdanie mają inni czołowi polscy kierowcy, choćby Tomasz Kuchar, przedostatni triumfator zawodów przed wycofaniem ich z rajdowej ekstraklasy w 2003 roku. Dla niego Dolny Śląsk to rodzinne strony, ale nie tylko dlatego uważa Karkonoski za najładniejszą i najbardziej wymagającą eliminację RSMP. W 2009 roku zawodnicy uznali rajd za najlepszy w polskim rajdowym kalendarzu.

Gdy dwa lata po tym, jak rajd powrócił do cyklu mistrzowskiego, ponownie, tym razem tylko na jeden sezon z niego wypadł, list protestacyjny przeciwko temu podpisało kilkudziesięciu czołowych polskich zawodników z Kucharem, Kajetanem Kajetanowiczem, Pawłem Dytką, Michałem i Grzegorzem Bębenkiem oraz Mariuszem Stecem na czele. W 2010 roku Karkonoski był ostatecznie tylko eliminacją Rajdowego Pucharu Polski. Od 2011 roku znów jest rundą RSMP. W ostatnich latach szczególnie upodobał go sobie Francuz Bryan Bouffier, trzykrotny mistrz Polski, który w Jeleniej Górze zwyciężał również trzykrotnie: w latach 2008, 2009 i 2011.

hd-wideo

See video